Arek Kowalczyk
Włodzimierz Włoch, Łukasz Malinowski; "RynekInfrastruktury.pl": Niedawno został pan wybrany wiceprezesem Polimexu-Mostostalu. Zakładam, że mógł Pan przekonać do siebie prezentacją planu naprawczego dla Polimeksu-Mostostalu.
Maciej Stańczuk, wiceprezes Polimex-Mostostal, dyrektor ds. strategii i rozwoju: Po kilku tygodniach pracy muszę powiedzieć, że percepcja Polimeksu na rynku jest, jeśli chodzi o negatywne sygnały, nieadekwatna do tego, na jakim etapie spółka się dzisiaj znajduje i co chce zrobić. Rzeczywiście cały czas pojawiają się sygnały, komunikaty giełdowe o kolejnych wnioskach wierzycieli o upadłość, co świadczy o problemach spółki z płynnością bieżącą, ale problemy te w głównej mierze wynikają z tego, że od dwóch lat, kiedy te problemy wystąpiły, próbujemy stworzyć rozsądną i dla wszystkich wierzycieli akceptowalną koncepcję restrukturyzacji Polimexu-Mostostalu.
W tej chwili skupiamy się przede wszystkim na tym, żeby tę koncepcję restrukturyzacji finansowo-operacyjnej spółki zaprezentować wierzycielom i uzgodnić z nimi zasady dalszego funkcjonowania spółki. Jestem optymistą i nie mam wątpliwości co do tego, że w ciągu najbliższego miesiąca, do dwóch, powinniśmy się z wierzycielami dogadać.
To co udało się nam zrobić, to klasyczna koncepcja restrukturyzacji, gdzie pokazujemy jakie mamy zobowiązania. Z drugiej strony jak te zobowiązania zamierzamy sfinansować, jakie mamy źródła obsługi tych zobowiązań.
Polimex był za czasów prezesa Jaskóły absolutnie przerośniętą spółką, gdzie dominowała gigantomania bez niezbędnej kontroli procesowej i organizacyjnej. Gros decyzji inwestycyjnych nie było podejmowanych ze względu na możliwe do osiągnięcia synergie biznesowe, czy kosztowe, dlatego pozbycie się tych zbędnych aktywów, w postaci spółek, wydzielonej części przedsiębiorstwa, czy zbędnych nieruchomości, to jest coś oczywistego, co się samo narzuca. Skupiamy się przede wszystkim na określeniu wizji zarządu, w porozumieniu z akcjonariuszami, gdzie docelowo widzimy Polimex.
Po ostatnich wydarzeniach zapewne nie widzicie się w inwestycjach drogowych.
Polimex wypowiedział trzy kontrakty drogowe: dwa autostradowe i jeden na drogę ekspresową S69. Teraz sprawa jest w rękach sądu i to sąd będzie się tą sprawą dalej zajmował. My jesteśmy optymistami. Mamy bardzo silne argumenty i ze spokojem oczekujemy rozstrzygnięcia sądowego. Aczkolwiek wydaje mi się, że – zwłaszcza po zmianach personalnych w GDDKiA – trudno chyba akceptować taką sytuację, zwłaszcza z punktu widzenia podatników, a wszyscy nimi przecież jesteśmy, że jeden urząd państwowy ma tyle otwartych procesów sądowych na ogólną kwotę przekraczająca 10 mld zł. Z drugiej strony my też jesteśmy spółką, w której państwowa Agencja Rozwoju Przemysłu kontroluje ok. 20 procent akcji.
Jak rezygnacja z tych kontraktów drogowych wpłynie na wyniki finansowe Polimexu?
Przyczyna zerwania tych kontraktów leżała po stronie GDDKiA. Zerwanie tych kontraktów będzie miało praktycznie neutralny wpływ na nasze wyniki, natomiast wpłynie pozytywnie na przepływy w przyszłości, ograniczając finansowanie strat na tych kontraktach.
Jak długo sam proces i spór z Generalną Dyrekcją może trwać? Nie ma już szans na pozasądową ugodę?
Zawsze jest szansa na pozasądową ugodę jeśli dwie strony wyraziłyby taką ochotę. Czy GDDKiA wyraża taką ochotę? Mogę tylko zadeklarować, że z punktu widzenia naszej spółki zawsze dążenie do ugody jest lepsze niż prowadzenie wieloletnich sporów sądowych. Jeszcze raz podkreślę, że interesem spółki nie jest rozstrzyganie spraw spornych ze swoimi kontrahentami na drodze sądowej, zwłaszcza że jest to strona publiczna, urząd państwowy. Mam nadzieję, że GDDKiA również podziela takie stanowisko.
Najsmutniejsze jest to, że głównymi beneficjentami takiego stanu rzeczy są przede wszystkim kancelarie prawne, działające w Polsce, mając taki backlogu, mówiąc językiem budowlanym, zamówień na następne 10 lat. Uważam, że urząd publiczny nie powinien każdej sprawy spornej rozstrzygać w sądzie, gdyż słaba kapitałowo druga strona rozstrzygnięcia takiego procesu może nie doczekać.